Choć do zakończenia roku jest jeszcze troszkę czasu, wiem że żadnej książki już nie przeczytam, więc już dzisiaj z czystym sumieniem mogę podsumować moje czytelnicze zmagania. Tym razem podsumowuję na tym blogu, nie na swoim; tam rzecz jasna także będzie podsumowanie, jednak odkąd działam tutaj więcej sama, to pomyślałam, że i z podsumowaniem książkowym przeniosę się tutaj, no bo czemu nie? Choć wiem, że przez ostatnie tygodnie niewiele się tutaj działo, ponieważ brakło mi czasu, a także zawiniło tu także moje lenistwo. Czasami po prostu nie mam ochoty pisać recenzji jakiejś książki, ot tak.
Przejdźmy jednak do konkretów. Co roku podchodziłam do wyzwania 52 książki. Czy mi się udało? Nie. Od jakiś już trzech lat mój wynik oscyluje około 35 książek rocznie i podejrzewam, że tak będzie, gdyż tego czasu na czytanie mam po prostu mniej, niż za czasów szkolnych. W tym roku przeczytałam 38 książek, a w tym cztery tomiki wierszy, co jest lepszym wynikiem, niż rok temu, bo w 2018 pochłonęłam 34 książki, więc jestem zadowolona.
Zamierzałam także podejść do wyzwania przeczytam tyle, ile mam wzrostu, jednak w ogóle nie mierzyłam grzbietów, więc tutaj poległam. Aczkolwiek podejrzewam, że i tak mi się nie udało, biorąc pod uwagę fakt, że w tamtym roku zabrakło mi sporo centymetrów.
W tym roku napisałam 18 recenzji na Book Oazie i jedną na swoim blogu, co daje w sumie 19 recenzji. Pamiętam, że recenzowałam także coś na instagramie, na story, ale kto by to liczył. To troszkę mniej, niż w poprzednim roku, a jednak jestem zadowolona, bo mniej więcej poziom utrzymuję. Mam nadzieję, że dalej także tak będzie. Starałam się, aby pojawiała się tutaj mniej więcej recenzja co dwa tygodnie, co trochę mi się ostatnio rozjechało, ale postaram się dalej do tego dążyć.
Jakie są najlepsze książki, które przeczytałam w tym roku?
Ty autorstwa Caroline Kepnes, to było największe odkrycie tego roku. Pamiętam, jak zaczęłam oglądać serial, a potem ogarnęłam, że jest książka. Historia pewnego stalkera, z jego perspektywy - z perspektywy psychopaty. Tutaj pełna recenzja!
Gałęziste autorstwa Artura Urbanowicza to moje bodajże listopadowe odkrycie? To był czas, że bardzo chciałam poczytać coś słowiańskiego, wiec trafiłam na to dzieło. Co prawda zapoznałam się z nią jeszcze w tej starej wersji, ale nie mogę doczekać się, aż przeczytam ją po raz kolejny, tym razem w wznowionym wydaniu, które leży już na półce. I choć nie jest taka typowo słowiańska, to jednak ogromną rolę odgrywa w niej Leszy; Bóg, czy jak kto woli demon lasu, którego bardzo lubię. Tutaj pełna recenzja!
Czarny Mag autorstwa Rachel E. Carter, to powieść, która przewijała mi się na internecie przez jakiś czas. Dodam, że ja bardzo lubię wszelkie książki, których akcja rozgrywa się w szkole, a co dopiero magicznej, więc z przyjemnością po nią sięgnęłam. Miałam trochę obawy, że to marna kopia historii stworzonej przez Trudi Canavan, ale zapewniam, że nie. Tutaj pełna recenzja!
Sub Rosa autorstwa Anny Jurewicz to moje odkrycie z ostatnich dni, ponieważ właśnie jestem świeżo po tej powieści i mam już część recenzji, która pojawi się po Nowym Roku. Ta książka bardzo za mną chodziła, aż w końcu dostałam ją pod choinkę od mojej kuzynki-ksiażkoholiczki. Akcja dzieje się na Uniwersytecie Łysogórskim i powieść zawiera sobie mnóstwo motywów, które uwielbiam! Tutaj niebawem będzie recenzja!
Przyrodni Brat autorstwa Penelope Ward to powieść, której nie udało mi się zrecenzować, ponieważ mi się nie chciało, aczkolwiek chyba zaczęłam pisać tekst dotyczący tej książki. Pamiętam, że ta powieść wywołała we mnie mnóstwo emocji i była naprawdę bardzo dobra. Jedyne zastrzeżenie to miałam do tytułu, ponieważ główni bohaterowie, nie byli przyrodnim rodzeństwem, a przyszywanym, a to duża różnica. To romans, typowy romans, który wydawał się zakazany i nie powinien mieć racji bytu, a jednak się zdarzył.
To tyle jeśli chodzi o te dobre książki, choć przyznam się, że ciężko było wybrać, ale wpisałam te, które jako pierwsze przyszły mi na myśl.
Najgorsze książki przeczytane w 2019 roku
365 dni autorstwa Blanki Lipińskiej, o zgrozo, że ja jeszcze muszę o tym wspominać. Mam nadzieję, że w tym momencie nie zachęcam nikogo do sięgnięcia po ten cud polskiej literatury, ponieważ ja włąśnie z takiego powodu ją przeczytałam, aby sprawdzić, czy jest tak zła, jak mówią. I była, naprawdę. Nie popełniajcie mojego błędu. Pełna recenzja tutaj!
Nieświęta Rodzina autorstwa Danuty Noszczyńskiej, to jedna z pierwszych książek, które przeczytałam w 2019 i niestety była rozczarowaniem. Pamiętam, że była o tępej bohaterce, której nie powiodło się w życiu. To naprawdę była bardzo nudna książka. Teraz patrzę, że nawet nie napisałam recenzji.
Południca ze Świątyni Słońca autorstwa Pati Mączyńskiej, to z kolei powieść, wobec której miałam spore oczekiwania i mega się na nią nastawiłam, a okazała się rozczarowaniem. Sama fabuła, która opierała się na klątwie, legendzie i różnych miejscach w Polsce była ciekawa i naprawdę miała potencjał, natomiast już wykonanie tego pomysłu było dość kiepskie. Bardzo irytowała mnie główna bohaterka; niby dojrzała kobieta, a taka jednak jakby niedojrzała, a jej dwunastoletni syn przy niej, to geniusz. Aż mnie serce boli, że nie mogę nie polecić jakiejś słowiańskiej powieści.
7 grzechów głównych; Nieczystość autorstwa Robin Wasserman to kolejna powieść, wobec której miałam wielkie wymagania, ponieważ była w typowych klimatach, które lubię. Szkoła dla nastolatków i zapowiadał się romans uczeń x nauczyciel. Rozczarowałam się i strasznie mnie ta książka zirytowała. Taka niby recenzja jest na story na naszym instagramie.
Zniszczona to powieść, która w moje ręce wpadła zupełnym przypadkiem i normalnie pewnie jej bym nie przeczytała, ale z braku laku dobre i to. Słaba, przewidywalna i mało realistyczna, a sama bohaterka irytująca i dość tępa. Chyba Blanka nasmarowała już lepszą książkę, naprawdę.
To tyle, jeśli chodzi o dobre i złe książki.
Co jeszcze z życia książkowego? Brakuje mi półek i wystawiłam kilka książek na sprzedaż, bo niektórych nie przeczytam ponownie, wiec trzeba zrobić miejsce na nowe książki, oraz wreszcie udało mi się być na Warszawskich Targach Książki, a co więcej udało mi się nawet zdobyć autograf Maxa Czornyja, o czym już trąbiłam, bo jarałam się tym, jak światełka na choince. Ponadto kupiłam w tym roku zbyt wiele książek; prawie dwa razy tyle, co przeczytałam, więc nie jest dobrze.
Jakie plany na kolejny czytelniczy rok?
Bedę próbować swoich sił w wyzwaniu 52 książki, a także postanowiłam czytać jedną słowiańską książkę miesięcznie, bo jestem zafascynowana tym tematem, ale mam braki. Planuję ruszyć na kolejne targi książki w Warszawie, a jak się uda, to być może i na Krakowskie. No i oczywiście, dalej będę pisała recenzję tutaj; na Book Oazie.
A jakie są Twoje plany na przyszły rok? Jakie wyzwania podejmujesz?
To i tak świetny wynik, nie zawsze wszystko się udaje i dochodzę do wniosku, że lepiej czytać na jakość a nie na ilość. Życzę powodzenia w następnym roku. A ja w tym roku przeczytałam 72 książki i może uda się jeszcze jedną. To i tak spory wynik jak na 2 klasę liceum i inne zawirowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie
https://smallbookwoorld.blogspot.com/
Ojej, czytanie na ilość jest zupełnie bez sensu; wtedy chyba bym nie tknęła żadnej grubej książki, które czekają na swoją kolej (choćby 1000 stronnicowa LeGuin ♥). I fakt, także uważam, że to nie jest zły wynik, po prostu kiedyś czytałam więcej ;) No i bardzo Ci gratuluję takiego wyniku; 72 książki to dość sporo ;)
UsuńJa także serdecznie pozdrawiam! :)
36 książek w ciągu roku to bardzo dobry wynik! W nowym roku życzymy jeszcze więcej czasu dla siebie i jeszcze więcej tytułów, po które warto sięgnąć. Niech jednak czytanie będzie nie tylko kolekcjonowaniem stron, ale przede wszystkim przyjemnością - tak, jak do tej pory, co widać po Twoim blogu! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za tak miłe słowa! :)
UsuńPozdrawiam ;)
Nie ma co gnać z tymi 52 książkami. Mnie różnie w roku wychodziło czasem do setki dobiegłam (na studiach głównie, bo nie miałam co na okienkach i w autobusie robić) ale i czasem tylko kilka, bo zmęczenie, inne zajęcia lub (nie sądziłam, że to kiedyś mnie dopadnie) brak chęci na czytanie. Jednak to ma być przyjemność :).
OdpowiedzUsuńJasne, czytanie to jest przyjemność, ale jak widzę, że jest coraz bliżej tej "magicznej 52" to i motywacja i zaciesz większy :) Aczkolwiek to, że nie dobijam do 52 nie sprawia, że staje się tragedia :)
Usuń