Kto nie zna tej powieści? Wydaje mi się, że nie ma osoby, która nigdy się z nią nie spotkała. Ostatnio zabrałam tę książkę do szkoły, aby zająć się czymś na nudnych lekcjach i połowa klasy powiedziała, że widziała ekranizację. Nawet kolega, który nie ma pojęcia o książkach, ją czytał. Sama poznałam twórczość Johna Greena właśnie od filmu, który stał się bardzo popularny. Gdy go obejrzałam, nie lubiłam czytać, dlatego nie chciałam sięgać po książkę. Oczywiście żałowałam, że nie przeczytałam jej przed obejrzeniem produkcji. Spowodowało to, że czytało mi się bardzo ciężko, ponieważ znałam już dokładnie fabułę. Za każdym razem, gdy widziałam powieść na liście bestsellerów, omijałam ją, bo "oglądałam film". Wypożyczaniem książek z biblioteki zajmuje się moja mama, która pracuje tuż obok, czasem wybiera książki na ślepo i tak było tym razem. Skoro już mam ją w domu, dlaczego miałabym nie przeczytać? Na wstępie mogę powiedzieć: książka jest o niebo lepsza!
Autor na samym początku podkreśla, że ta historia jest zmyślona, co pokazuje tylko, jak wspaniałym pisarzem jest John Green. Jest wyczynem napisać coś, co nie jest autentyczne, a zarazem niemożliwie wciąga. Mężczyźnie się udało stworzyć historię, która wzruszy i nakłoni nas do przemyśleń.
Gwiazd naszych wina to opowieść o dziewczynie żyjącej z nowotworem płuc. Jej matka za wszelką cenę chce, aby jej córka żyła jak normalna nastolatka, jednak Hazel woli zamknąć się w sobie, aby zmniejszyć liczbę skrzywdzonych po jej odejściu. Dziewczyna pogodziła się z tym, że niebawem jej życie się skończy. Ot tak odejdzie i już jej nie będzie jej na świecie. Traktowała swoją chorobę jak coś osobistego, nie chciała się tym dzielić. Jej mama namawia ją do tego, żeby wzięła udział w spotkaniach grupy młodzieży chorej na raka. Hazel jednak nie chce poznawać ludzi, którzy opowiadając o swoich przeżyciach, mieliby ją wesprzeć. Nie potrzeba jej niczego prócz własnego domu. Jednak po długich namowach rodziców zgadza się na terapię grupową. Nie spodziewa się, że jej życie tak drastycznie się zmieni. Wszystko zaczyna się, gdy poznaje czarującego Augustusa.
– Jestem... jestem jak... Jestem jak granat. Mamo, jestem granatem, który w pewnej chwili wybuchnie, więc chcę zminimalizować ofiary, rozumiesz? (...)
– Jestem granatem – powtórzyłam. – Chcę trzymać się się z dala od ludzi, czytać książki, rozmyślać i spędzać czas z wami, ponieważ i tak nie mogę zrobić nic, żeby was nie zranić. Jesteście zbyt zaangażowani, więc pozwólcie mi po prostu żyć tak, jak chcę, dobrze? Nie mam depresji. Nie muszę nigdzie wychodzić. I nie mogę być typową nastolatką, ponieważ jestem granatem.
Akcja kręci się jednej rzeczy - spotkania Hazel z autorem jej ulubionej powieści, Peterem. Gus pomaga swej przyjaciółce spełnić jej marzenie, co ostatecznie okazuje się niewypałem, ponieważ mężczyzna, alkoholik, wcale nie chce odpowiedzieć na pytania nastolatków. Na drugim planie rozgrywają się sceny wspaniałych, a zarazem trudnych miłości. Przyjaciel głównych bohaterów, Isaac, traci całkowicie wzrok, przez co zrywa z nim ukochana. Nie będę wspominać już o tym, że od samego początku zakochałam się w chłopaku, który mimo utraty zmysłu walczy i robi to, co kocha - gra w gry komputerowe, których nie widzi. Nastolatek jest idealnym przykładem, że nie istnieje coś takiego, jak przeciwności losu. Nie ma czegoś takiego jak przegrana. Dopiero w obliczu choroby uświadamiamy sobie, jak cenne jest nasze życie i jak głupio zachowywaliśmy się w pewnych sprawach. Czasem byle drobnostka stawała się przyczyną smutku. Czy naprawdę to było potrzebne?
Relacja pomiędzy Hazel i Augustusem również jest warta wspomnienia. To wspaniałe, że dwójka młodych ludzi mimo przeciwności losu, choroby i świadomości śmierci wciąż są razem i kochają się nade życie. Od tej dwójki możemy nauczyć się wiele. Nie zwracali uwagi ani na swój wygląd, ani na charakter. Byli całkowitymi przeciwieństwami, ale liczyła się dla nich każda minuta.
– Nie zabiją, dopóki ich nie zapalisz – powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. – A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.
Najtrudniejszą rzeczą prócz rozpoczęcia czytania było dla mnie zakończenie. Jako że oglądałam film, wiedziałam, jak historia zakończy się; wiedziałam, że Augustus odejdzie i to bolało mnie najbardziej. Nie mogłam zmotywować się przez długi czas do czytania. Utknęłam w martwym punkcie i chwyciłam wtedy za inną książkę. Minął ponad tydzień, aż w końcu wzięłam książkę w dłonie i na jednym oddechu przeczytałam, dodatkowo nie raz przy tym płacząc. Gwiazd naszych wina to naprawdę wzruszająca opowieść, którą powinien przeczytać każdy.
Styl pisania Johna Greena jest bardzo prosty. Książka jest skierowana do młodzieży i jest w stu procentach dopasowana do wieku czytelnika. Równocześnie pozycja powinna przypaść do gustu starszym.
Styl pisania Johna Greena jest bardzo prosty. Książka jest skierowana do młodzieży i jest w stu procentach dopasowana do wieku czytelnika. Równocześnie pozycja powinna przypaść do gustu starszym.
Każdy, kto czyta moje recenzje, wie, że preferuję fantastykę i książki pisane na faktach, a romanse nie są moją bajką, jednak ta opowieść o wspaniałej miłości całkowicie mnie pochłonęła i sprawiła, że w oczach zakręciły mi się zły. Dzieło warte przeczytania. Jeśli masz zamiar obejrzeć film, to nie popełniaj mojego błędu i najpierw sięgnij po książkę.
– Ok?
– Ok.
Wybrałaś i zrecenzowałaś moją ulubiona i ukochaną ksiażkę czytałam ją już chyba z 10 razy a zawsze mnie strasznie wzrusza. Super piszesz mega post na prawdę mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńJa o "Gwiazd naszych wina" usłyszałam jeszcze przed premierą, która była mocno nagłaśniana. Szybciutko kupiłam książkę, wzięłam się za czytanie i... ROZCZAROWAŁAM SIĘ. Wszyscy opisywali ile to łez wylali podczas lektury, dla mnie ta książka jest mocno przekombinowana. Następnie dałam szansę filmowi i znowu to samo - ani łezki wylanej, raczej ze znudzoną miną oglądałam tę ekranizację. Ale recenzja bardzo rzetelna i ciekawa. :) Zapraszam do mnie KLIK
OdpowiedzUsuńNiezbyt lubię tą książkę, ale po Twojej recenzji moje nastawienie się zmieniło :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam film, ale jakoś nie mogłam się nigdy zabrać za książkę, po Twojej recenzji wiem, że pora się przełamać.
OdpowiedzUsuńhttp://shizuko-ai.blogspot.com/
czytalam ta ksiazke jak i ogladalam film pod tym samym tytulem juz kilka lat temu, ale dobrze pamietam, ze jakos nie podbily one mojego serca. Mozna powiedziec, ze przeczytalam, zapomnialam, nic nie sprawilo tego, aby tresc tego zostala w mojej pamieci, nie bylo nic co przykuloby moja uwage. Szkoda
OdpowiedzUsuńhttp://nastolatka-za-granica.blogspot.nl
oglądałam film i bardzo mi się podobał :) pozdrawiam i zostaję tu na dłużej :)
OdpowiedzUsuń