Na powieść „Ja, Diablica”, natknęłam się zupełnie przypadkiem w Biedronce, gdzie ostatnimi czasy po raz kolejny były promocje na książki. Istny raj dla ksiażkomaniaków takich jak ja – trzeba dodać. Co prawda nie zamierzałam tego dnia zaopatrywać się w żadną z powieści, gdyż kilka dni wcześniej już to zrobiłam, kupiłam nawet trzy książki, jednak ta konkretna już z daleka przyciągnęła mnie czymś, co skupia uwagę grafików, no ewentualnie przyszłych graficzek. Tak, okładka wydala mi się bardzo ciekawa, choć zawsze staram się po niej nie oceniać książek. Dodatkowo widząc, iż jest to dzieło autorki, którą miałam zacząć czytać już wcześniej, postanowiłam że zaryzykuję i kupię tą książkę – sam opis na końcu również okazał się być niezwykle zachęcający. I bardzo się cieszę, że to zrobiłam, bowiem jest to książka do której na pewno będę jeszcze wracać, a lubię mieć właśnie takie na swej półce.  Nie mam pojęcia, jakim cudem nie zauważyłam jej kilka dni wcześniej!
Zajmijmy się jednak odrobinę fabułą - obiecuję, że nie będę za bardzo sypać spojlerami! Głowna bohaterka – Wiktoria, jest na pozór zwykłą dziewczyną, która niespodziewanie traci życie i przenosi się do zaświatów. Okazuje się, że istnieje Piekło i Niebo, choć nie do końca są one takie, jak głoszą ludzkie opowieści. Po tym jak diabeł Beleth wygrał targ o duszę Wiktorii, dziewczyna dostaje się do Piekła i sama staje się diablicą, drugą która istnieje. Wiki jednak ciągle powraca na ziemię i przed wszystkimi ukrywa fakt iż umarła, ponieważ nie potrafi się z tym pogodzić, oraz nie chce przysparzać cierpienia swym bliskim. No i jest jeszcze Piotruś, chłopak, w którym jest zabujana, a zarazem jeden z  jej powodów ziemskich wycieczek.
Niestety dziewczyna przyciąga problemy jak magnes oraz okazuje się, że posiada pewien, wyjątkowy dar, który w późniejszym czasie przysporzy jej sporo problemów. Ponadto o jej serce walczy śmiertelnik i diabeł. Żeby było zabawniej, przyjaciółką Wiktorii staje się starożytna władczyni, a sam Lucyfer to jednak spoko ziomek. Chociaż może wybiegłam za daleko w drugą część tym momencie, muszę jeszcze powiedzieć, że to jest trylogia. Nie będę więcej spojlerowala, bo nie chcę nikomu psuć radości z czytania.

Ogólnie jestem niesamowicie zachwycona tą diabelsko-anielską ( tak, Anioły też będą) książką, jak i całą trylogią. Musiałam ją od razu przeczytać, inaczej nie byłabym sobą. Bardzo podoba mi się także styl pisania autorki: Katarzyna Berenika Miszczuk, w iście mistrzowski sposób przenosi Czytelnika do niekonwencjonalnego świata, który wykreowała w swojej powieści. Na pewno nie raz jeszcze przeczytacie tutaj o lekturach tej autorki ( dzisiaj skończyłam Szeptuchę, możecie wyczekiwać!). Książkę jak najbardziej polecam!

4 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że jeśli po coś od tej pani sięgnę to prędzej będzie to "Szeptucha", ale... na razie mi się z nią nie śpieszy ;) Widziałam niejedną recenzje, a przekonana dalej nie jestem, także powoli - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam całą trylogię! Czytałam dawno temu, ale nadal pamiętam, jaka to była przyjemność. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie takich książek, to sama przyjemność :)

      Usuń