Kupiłam tę książkę w ciemno dosłownie za grosze na rynku ze starociami i bardzo się cieszę, że to zrobiłam, bo historia zawarta na jej stronicach okazała się warta uwagi. Ponadto to nie jest moje pierwsze spotkanie z tą autorka, bowiem jestem po lekturze jej innej powieści, której niestety nie recenzowałam; Jestem Nudziarą, dlatego sądziłam, iż i ta powinna być niczego sobie. Nie pomyliłam się. Monika Szwaja ma niesamowicie lekkie pióro i bez problemu potrafi przenieść Czytelnika w inne miejsce.
Książka jest także świetna pod względem językowym, czasami trafiałam na słowa których nie znałam, albo rzadko się takowe spotyka, a ja naprawdę sobie chwalę treści, dzięki którym swoje słownictwo można poszerzać, oprócz tego Gosposia prawie do wszystkiego jest dość gęsto okraszona humorem, co osobiście uwielbiam w powieściach. Oprócz tego poruszane są tutaj trudne tematy społeczne takie jak niepełnosprawność, czy rasizm, choć widnieją na dalszym planie lektury, to jednak nie powinniśmy wobec nich przejść obojętnie.

Bardzo intrygująca jest również okładka, która mi się podoba. Dość minimalistyczna, o zielonej barwie, wiadomo, że zielony to kolor nadziei i doskonale mi on pasuje do głównej bohaterki, która zaczynała swe życie od nowa. Dom na głowie postaci doskonale oddaje tytułową Gosposię – kobietę, która rzeczywiście ma wszystko na głowie.

Główna bohaterka – Maria Strachocińska ma idealne życie, można by rzec. Jest wykształconą kobietą, znawczynią literatury, oraz ma kochającego męża. Ponadto mieszka w willi pod Żyrardowem, żyje w dobrobycie, a jej jedyne zadanie to dbanie o dom, nic więcej. Bo czym innym może się przejmować żona dobrze zarabiającego prawnika? Niestety, pomimo luksusowego życia, nie ma czasu dla siebie, oraz jest więźniem we własnym domu, choć przez długi czas tego nie zauważa. W końcu, po czterech latach małżeństwa, Maria postanawia wrócić na uniwersytet i zrobić doktorat, co nie podoba się jej mężowi i próbuje jej ten pomysł wybić z głowy. Dosłownie. Kobieta poznaje inne oblicze swego ukochanego, gdy ten używa wobec niej przemocy, a potem wmawia innym, iż jego żona ma problemy z alkoholem. Rodzice Marii są tak zapatrzeni w zięcia, iż nie wierzą swej córce, a gdy ta chce odejść od Aleksa próbują ją od tego odwieść. Na szczęście wśród jej znajomych pojawia się dobra dusza, która pomaga wydostać się bohaterce z tego bałaganu, a ta szybko przeprowadza się na drugi koniec Polski, aby rozpocząć nowe życie. W jej głowie rodzi się myśl, iż będzie bogatym ludziom prowadziła dom, oczywiście za odpowiednią cenę i tylko w określonym czasie.

Maria na swojej drodze spotyka wielu ludzi i zmaga się z różnymi problemami. Poznaje muzyka Saszę, który jest obcokrajowcem, jego przyjaciela Pawła, z którym ma dość zażyłe relacje, niepełnosprawną Lucy, czy też Kordiana – nastoletniego rasistę. Nie możemy zapomnieć także o jej przyjaciółce Lili – sympatycznej, lekko zwariowanej starszej pani, no i o panu Stefanie, do którego Maria zapałała uczuciem.
Pomimo, iż porusza przeróżne tematy, jedne lżejsze, inne cięższe, to powieść jest napisana w naprawdę lekkim stylu, doprawionym szczyptą humoru i na pierwszy rzut oka nawet tego nie odczuwamy. Dopiero później przychodzi refleksja. Cieszę się, że ponownie sięgnęłam po powieść tej autorki i na pewno na tym nie zakończę mojej przygody z jej twórczością. Gosposia prawie do wszystkiego to bardzo dobra książka, więc otrzymuje pięć gwiazdek.

PS: Zachęcam do kliknięcia;

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam książki Moniki Szwaji! Bardzo fajna recenzja, powiedziałaś o wszystkim, co można wyciągnąć z książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo dobrego słyszałam o twórczości i poczuciu humoru autorki! Muszę w końcu dorwać jakąś jej książkę, być może to będzie akurat "Gosposia prawie do wszystkiego". :-)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Aczkolwiek myślę, że "Jestem Nudziarą" jest lepsza niż "Gosposia..." :)
      Również pozdrawiam :P

      Usuń
  3. Fajnie jest na takie książeczki trafiać :D Ja w podobny sposób trafiłam na Pearl S. Buck - obecnie mam sześć jej książek, wszystkie kupione po promocjach, a pierwsze dwie zupełnie przypadkiem. A to pani warta poznania - noblistka w końcu :D

    OdpowiedzUsuń