Za Sceną to pierwszy tom serii Ich Noce, autorstwa Olivii Cunning, co ogarnęłam w zasadzie dopiero po przeczytaniu, bo ciągle myślałam, że to jednotomówka. Książka, na którą trafiłam przypadkiem, gdy natknęłam się na zestawienie najlepszych erotyków na jednym z blogów. W zasadzie na początku nie zwróciłam na nią większej uwagi, sądząc iż mnie nie zainteresuje i zaczęłam czytać coś zupełnie innego, ale że akurat miałam wtedy fazę na czytanie literatury tego typu, a na dodatek drugi raz też gdzieś się na nią natknęłam, to postanowiłam jednak po nią sięgnąć, skoro już mi się gdzieś przewinęła.
Książka jest dość lekka do czytania, niewymagająca oraz zdecydowanie dla starszych czytelników. Tak, tak moi mili, jak wspomniałam wyżej, odnalazłam ją w zestawieniu erotyków, więc jest przepełniona scenami seksu. Pięćdziesiąt twarzy Greya może się schować pod pierzynę ze wstydu (osobiście uważam że to dno i kilometr mułu, ale to nie wart uwagi szczegół). Powieść Cunning nie jest wybitnym dziełem, jednak jest dość dobra i wyżej wspomnianą książkę wielokrotnie bije na głowę.
Jeśli naprawdę chcesz realizować marzenia, musisz cierpieć, bo dzięki temu będą coś znaczyły, gdy dotrzesz na szczyt.
Poznajemy trzydziestopięcioletnią Myrnę: na co dzień poważna, wykładająca na uniwersytecie pani doktor seksuologii, która na służbowym wyjedzie przypadkiem spotyka członków swojego ulubionego zespołu heavymetalowego; Sinnersów i postanawia się do nich przysiąść. Z pozoru ułożona, znudzona nudnymi wykładami, schludnie ubrana, dojrzała kobieta wywołuje ogromne wrażenie na członkach zespołu, która niemal wszystkim różni się od ich pozostałych fanek, które tak do nich lgną. Każdy z nich zabiega o jej względy, jednakże Myrna jest jednak jedynie zauroczona o kilka lat od niej młodszym gitarzystą Braianem, który tego dnia zatapiał smutki w alkoholu po rozstaniu z kolejną dziewczyną. Myrna zaprasza swojego idola do pokoju, obiecując mu lekarstwo na jego dolegliwości, więc Brain po mimo stanu w jakim się znajdował nie mógł zmarnować takiej okazji. Nieco się rozczarował, ponieważ kobieta zamiast pozwolić mu zedrzeć z siebie ubrania funduje mu… antykacową terapię w postaci leków i energetyka. Spędzają jednak wspólnie weekend, po którym każde idzie w swoją stronę.
Ale, ale, to nie koniec!
- Boże wyglądam gównianie.- Ja tam nie widzę różnicy.Brian uniósł 3 środkowe palce prawej dłoni.- Czytaj między wierszami, palancie.
Kobieta jednak zaintrygowała Braiana do tego stopnia, że nie potrafił jej sobie odpuścić, a wykładowczyni stała się muzą i ogromną miłością gitarzysty, a jakże by inaczej, skoro to poniekąd romans (chyba). Ich relacja na początku, co prawda ma podłoże czysto fizyczne i jest to dość gęsto, a przede wszystkim dosłownie opisane. Ta książka wręcz ocieka seksem. Historia tej dwójki jednak tak szybko się nie kończy. Myrna wyjeżdża z zespołem w trasę koncertową, aby prowadzić projekt badawczy dotyczący w jej mniemaniu dziwnego, a w moim idiotycznego zachowania fanek Sinnersow. I chyba na tym zakończę opowieść o fabule, żeby więcej nie spojlerować; choć tak naprawdę chyba niewiele tu mogę zaspojlerować.
Polubiłam jej postać, ponieważ kryje się za nią coś więcej; nie miała łatwej przeszłości. Tak samo i Braian nie miał, aż tak do końca kolorowo, mimo że jest sławny i bogaty. Aczkolwiek o wiele bardziej ciekawiła mnie przeszłość wykładowczyni i jej przeboje z byłym, psychopatycznym mężem, o którym wspomniane było już na początku książki, niż żale Braiana do rodziców.
Za Sceną to historia miłości dojrzałej, skrzywdzonej kobiety i niedocenionego przez najbliższych chłopaka. Spodziewałam się na początku czegoś innego, bardziej rozpustnej bohaterki, bo w jakiejś recenzji przeczytałam że wyjechała sama z pięcioma facetami i się nie nudziła, więc cóż, ale mimo wszystko się nie zawiodłam. Opisy nie są nudne i pozwalają działać wyobraźni. Bohaterowie zaś są fajnie wykreowani, a każdy z członków zespołu jest inny.
- Ładne cycki, Myr - Trey powiedział z wiśniowym lizakiem w ustach. Jego wzrok
przeniósł się z jej piersi na ciąg notatek napisanych powyżej i poniżej jednej linii.- Nie ma pięciolinii, Brian. Na co do diabła patrzę?
Brian wskazał na początek linii w pobliżu prawego ramienia Myrny.
- Środkowe C. Pierwszy akord.
Okładka może trochę odrzucać, bo przypomina mi okładki słynnych harlequinów, za którymi osobiście nie przepadam. Całe szczęście, że nawet nie zwróciłam na nia uwagi, bo czytałam książkę w formie pdf, a przyjrzałam jej się dopiero, gdy robiłam screena.
Brak komentarzy: