Żyjemy w czasach, w których ludzie coraz częściej przewidują zagłady Ziemi i końce świata. Jak mogłaby wyglądać nasza planeta, po tym, gdyby cała spłonęła?
Pył Ziemi to kolejna pozycja, którą mogłam przeczytać dzięki portalowi czytampierwszy.pl . Długo zastanawiałam się, co zamówić, bo wybór był naprawdę trudny. Zazwyczaj najpierw patrzę na okładkę – te piękniejsze oczywiście zwracają większą uwagę. Muszę jednak szczerze przyznać, że dzieło Rafała Cichowskiego nie jest wybitnie oprawione, jednak dałam mu szansę i zamówiłam je. Byłam ciekawa, jak autor wyobraża sobie koniec życia Ziemi. Wizja technologii, która mimo klęski planety, pozwoli ludziom nadal żyć, bardzo zainteresowała mnie.
Nie mogłam doczekać się, aż sięgnę po egzemplarz, jednak, mimo że zaczęłam czytać z wielkim zapałem, straciłam po chwili chęć. Trochę zawiodłam się.
Gdzieś w okolicach dwusetnego roku podróży na Yggdrasil udało się dopracować system wspomagający obieg składników odżywczych i kompletnie uniezależnić ciało ludzkie od przyjmowania pokarmu. Wystarczyło zainstalować moduł sterujący w mózgu i lekko stuningować wątrobę i trzustkę, by człowiek zaczął sam produkować niezbędne mu do życia elementy.
Rez i Lilo to młodzi przyjaciele, którzy całe życie mieszkali na wystrzelonym w przestrzeń kosmiczną statku Yggdrasil. Bohaterowie nie wiedzą, czym jest ból, smutek, szczęście – dobrze rozwinięta technologia pozwala im na bycie nieśmiertelnymi. Każda zadana im rana goi się w zaskakująco szybkim tempie. Nie potrzebują jedzenia i picia, żeby ich organizm funkcjonował prawidłowo. Wszystko wydaje się idealne, prawda? Otóż nie.
Ludzi w każdej czynności wyręczały maszyny, także w prowadzeniu statku. Człowiek nie interesował się tym i przestał ingerować w funkcjonowanie Yggdrasila. Dlatego, gdy doszło do awarii, nikt nie wiedział, co zrobić. Jedynym, a zarazem najlepszym wyjściem było wysłanie na Ziemię dwóch młodych ludzi, których zadaniem było odnalezienie Biblioteki Snów, której zasoby miały wyjaśnić przyczynę awarii.
Rzekłem bowiem, że tylko wybory, których dokonujemy, kierują nas na drogę ku szczęściu, lub zatraceniu, że tylko my mamy wpływ na to, kim się stajemy, a fakt, że jesteśmy dokładne tacy sami pod względem anatomicznym, jeszcze bardziej powinien go zasmucać, ponieważ on także miał możliwość być dzisiaj razem z nami na tym balu, ale jego nogi zabrały go w przeciwnym kierunku.
Całkiem inaczej to sobie wyobrażałam. Skoro ludzie żyją w przestrzeni kosmicznej, to Ziemia najwidoczniej nie nadaje się do zamieszkiwania. Myślałam, że Lilo i Rez odkryją same ruiny i brak jakichkolwiek istot żywych. Ewentualnie spodziewałam się, że odnajdą prymitywnych ludzi (to byłoby ciekawe). Jednak prawda jest taka, że Ziemia funkcjonuje bardzo dobrze, a ludziom nie są obce cuda techniki.
Mniej więcej do połowy książki gubiłam się w fabule. Pod koniec łatwiej kojarzyło mi się fakty, ale muszę niestety przyznać, że wciąż nie rozumiem pewnych wątków.
Z braku paliwa odcina sektory, którymi nie jest w stanie zarządzać, wycofuje się w górę układu nerwowego i zamyka na cztery spusty w mózgu, po czym robi to, co każdy umierający organizm: wyciąga popcorn, rozsiada się wygodnie w fotelu i odpala składankę najlepszych wspomnień.
Podsumowując, Pył Ziemi nie należy do moich ulubionych książek, jednak jeszcze nie stawiam na niej krzyżyka. Mam nadzieję, że kiedyś sięgnę po nią ponownie, gdy będę miała dużo czasu i nie będę rozproszona. Może wtedy wszystko mi się poukłada i zrozumiem to, czego nie zrozumiałam podczas pierwszego kontaktu. Fanom science fiction nie polecam książki. Jednak nie zniechęcam, bo komuś książka może się spodobać bardziej niż mi.
Świetna recenzja! Chyba i ja dam szanse tej książce :) https://boofii07.blogspot.com/?m=1 zapraszam!
OdpowiedzUsuń