Jestem świeżo po kolejnej lekturze, czyli właśnie pochłonęłam książkę, o jakże uroczym tytule;
Zgon. Jest to pierwszy tom cyklu o takiej samej nazwie. Swoją drogą, pewnie nie zgadniecie, gdzie się na nią natknęłam! (ekhem, tam, gdzie zawsze, bo jakżeby inaczej). Okładka przyciągnęła, opis sprawił, że chciałam przeczytać, a treść… Pokochałam ją od pierwszych stron!

Poznajemy Lex, czyli rozwydrzoną, bezczelną, zdemoralizowaną, mega sarkastyczną szesnastolatkę. Sprawia mnóstwo kłopotów i non stop chodzi w czarnej bluzie, siejąc postrach wśród rówieśników i nie tylko. Dawniej była grzeczną i poukładaną prymuską, zupełnie jak jej siostra bliźniaczka Cordy, jednak dlaczego zmieniła się tak bardzo, nawet ona sama nie potrafi powiedzieć. Niewiele brakuje, aby została wydalona ze szkoły, jednak rodzice widzą dla niej szansę na zmianę, więc wysyłają ją na całe lato do dawno niewidzianego wujka Morta, licząc, że pobyt na farmie ją nieco przytemperuje. Czy tak się stanie? Gwoli ścisłości; tytułowy Zgon, to jest właśnie miasteczko, w którym mieszka krewny Lex.


I tu zaczyna się akcja! Okazuje się, że Zgon, to nie jest żadne wiejskie zadupie, jak myślała główna bohaterka, a jej wujek nie jest farmerem, lecz… Żniwiarzem. A ona jest taka sama! Zgon jest jednym z portali, który łączy świat ludzi i Życie Pozagrobowe, a Żniwiarze pomagają duszom przedostać się na tamten świat. Mort [swoją drogą, dziwnie wyobrazić sobie tego wujka, bo przed oczami mam Morta z Pingwinów z Madagaskaru^^] uczy ją wszystkiego, pomimo tego, że dziewczyna – jak to ma w zwyczaju – się buntuje. Fakt, że jej fochy i okropne zachowanie nie wpływa na jej wujka, wywołuje w nastolatce szok i niedowierzanie, no bo jak to tak można na to nie reagować?! Dla Lex to totalna nowość.

Dziewczyna została Żniwiarzem, a konkretniej Zabijaczem, bo trzeba wspomnieć, że tam pracuje się w parach. Zabijacz uśmierca osobę, a Zbieracz zamyka jego duszę, później razem przenoszą ją do PoŻycia. Lex nie byłaby sobą, gdyby już na samym początku znajomości nie podbiła oka Driggsowi, czyli partnerującemu jej Zbieraczowi.

 Lex, to jest Pandora  szybko wtrącił Driggs w mało subtelnej próbie zmiany tematu. - Brzydsza niż troll i starsza niż Ziemia. Jakiekolwiek pytania o erę mezozoiku mogą być kierowane prosto do niej.

Oczywiście, żeby nie było zbyt kolorowo, na drodze Lex pojawiają się różne problemy. Jednym z nich jest seria dziwnych śmierci i fakt, że po Ziemi hasa sobie ktoś, kto jest w stanie uśmiercić Żniwiarzy. Grupa młodych Zabijaczy i Zbieraczy próbuje rozwikłać tę niepokojącą zagadkę. W niczym nie pomaga fakt, że wszystko rozpoczęło się wraz z pojawieniem się nastolatki w Zgonie.

Obserwujemy także minimalną przemianę głównej bohaterki. Oczywiście nie stała się nagle potulną dziewczynką, co to, to nie! Ciągle jest tą pyskatą i sarkastyczną małolatą z zamiłowaniem do łamania zasad, ale nie sieje już takiego zniszczenia, jak wcześniej. Zgon sprawił, że się trochę – kolokwialnie mówiąc – ogarnęła. I ta jej wersja, właśnie po tym, jak trafiła do miasteczka, podoba mi się najbardziej. Chyba wreszcie znalazłam bohaterkę, z którą się utożsamiam! Bo wiecie, zawsze byli bohaterzy, których podziwiałam, z którymi się zżyłam, ale nigdy nie było takiej, która aż tak byłaby podobna do mnie. Jedyne, co mnie wkurzało w Lex to jej naiwność odnośnie do pewnej innej postaci, która od początku wydała mi się podejrzana i okazało się, że miałam rację!
– Zamierzasz to wypić? – spytał, wskazując na szklankę.
–  Nie, zamierzam wlać ci to w gacie.

Co jeszcze mogę o powieści napisać? Sarkazm, sarkazm i jeszcze raz sarkazm! Uwielbiam coś takiego, a Lex jest mistrzynią. Książka jest więcej niż dobra, choć w zasadzie niewymagająca. Okraszona wyśmienitym humorem; aczkolwiek muszę zaznaczyć, że często czarnym humorem. Gdzie indziej macie kwiaciarnię o nazwie Kwiatki od Spodu? To nie jedyna taka rzecz! Wyciągnięte Kopyta, Kostnica i inne takie. A jednak niektórych może zrazić fakt, iż jest tu pełno, nastoletnich dialogów, bo to przecież oni są głównymi bohaterami. Występują także okazjonalnie wulgaryzmy, a rozmowy bohaterów często mają podtekst seksualny. Tyle z ostrzeżeń.


Mów mi Edgar. Ewentualnie pierdołowaty skarżypyta, jak to ma w zwyczaju Teddy Roosevelt.
Jedyne, co nieco mi wadziło, to dziwnie poprowadzony wątek miłosny. Niby ich do siebie ciągnęło, niby się tylko przyjaźnili, a wyszło z tego, cóż sama do końca nie wiem, co. Być może ta kwestia rozjaśni się w kolejnym tomie, nie wiem (już niedługo!).


Lekki styl autorki sprawia, że powieść czyta się bardzo szybko; muszę jeszcze dodać, że to jest jej debiut, swoją drogą bardzo dobry. Nie podoba mi się zakończenie, bo sprawia, że muszę sięgnąć po kolejną część, żeby wiedzieć, jak sprawa dalej się potoczy. Gdy skończyłam czytać, byłam ewidentnie wściekła, zwłaszcza że to właśnie w tym momencie spostrzegłam, że to seria, a nie jednotomówka; brawa dla mnie. Jednak to tylko moja animozja, w gruncie rzeczy, końcówka trzyma w napięciu i zachęca do sięgnięcia po kolejny tom, a o to właśnie chodzi, prawda? Jako całość książkę oceniam bardzo dobrze, na pewno sięgnę po nią jeszcze nie raz i zamierzam przeczytać kolejny tom.

Brak komentarzy: