Cień Wiatru należący do cyklu; Cmentarz Zapomnianych Książek autorstwa Carlosa Ruiza Zafona,  klasyka literatury, któż nie słyszał o tej książce? Autor wychwalany, książki przegenialne. Jak mogłabym nie chcieć przeczytać Cienia Wiatru, słysząc takie opinie? Chciałam, a jakże! Nawet po mimo tego, ze dawno temu sięgnęłam po jakaś jego książkę i mi ona nie podeszła, ale wcale mnie to nie zraziło.



Wiec cóż, ta wiekopomna chwila nadeszła i dorwałam w swe ręce Cienia Wiatru, Grę Anioła i Więźnia Nieba i to na szczęście w wersji papierowej, bo tak się złożyło, że koleżanka z pracy jest jego fanką i posiada swoje egzemplarze. I to jeszcze takie fajne, na żółtym papierze, nie tym bielusieńkim! Nic, tylko czytać.

Zaczęłam czytać i się… rozczarowałam. W zasadzie do tej książki mam bardzo mieszane uczucia, czytało mi się ją strasznie topornie, no ale to strasznie. W zasadzie nie byłam zdziwiona, bo to nie było moje pierwsze spotkanie z Zafonem, te miało miejsce dawno temu w czasach prehistorycznych, gdy nie wiedziałam nic o świecie książkowym.

Cienia Wiatru czytało mi się tak źle, a jednocześnie wiem, że ta książka jest genialna. Bo jest, naprawdę. Potrzebowałam jednak jakiś 150 stron, aby się wciągnąć i potem nie móc przestać czytać. Zazwyczaj, gdy książka nie ciekawi mnie po pierwszych dwóch-trzech rozdziałach, to daję sobie spokój i jej nie czytam. Obiecałam jednak, że ją przeczytam, a po za tym naprawdę chciałam mieć ją na liście przeczytanych książek i naprawdę nie żałuję, że jednak dobrnęłam do końca. Nie wiem, może mam jakąś awersję do znanych autorów, bo totalnie nie podchodzi mi Tollkien, a Martin i Sapkowski również szedł mi topornie, a przecież fantastykę kocham całym swoim serduszkiem. Tak samo, jak i Kinga podobają mi się jedynie nieliczne twory, to może i z Zafonem też tak mam.
Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie. 
Ogólnie sama fabuła podobała mi się od początku, tak samo jak i od pierwszych stron zaczęłam dostrzegać, że pod względem językowym, to naprawdę świetna powieść. Bo ta książka to naprawdę istny majstersztyk.

Akcja powieści dzieje się w Barcelone, gdzie poznajemy dziesięcioletniego Daniela Sempere, którego jako dziecko ojciec zabrał do tajemniczego miejsca; na Cmentarz Zapomnianych Książek, aby wybrał sobie jakąś, a potem strzegł jej i dbał o to, aby nigdy nic się z nią nie stało. Chłopak wybiera Cień Wiatru Juliana Caraxa, którego nikt nie zna. Daniel jest bardzo zafascynowany powieścią, więc postanawia odnaleźć inne jego książki. Okazuje się jednak, że ktoś chce zniszczyć powieści Caraxa, a ta osoba podaję się za jedną z postaci powieści i także dociera do Daniela. Chłopak jeszcze bardziej strzeże swego skarbu, a jednocześnie pragnie odnaleźć autora i to wtedy zaczyna rozwiązywać szereg tajemnic.
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Oczywiście akcja ciągnie się przez lata, a nie, gdy chłopak ma dziesięć lat, lecz gdy już jest młodym mężczyzną. W między czasie Daniel pomaga ojcu prowadzić księgarnię, przeżywa swoja pierwszą miłość; oho tu się zatrzymam, bo ten wątek mnie irytował. Znaczy najpierw mi się podobał, bo ja lubię wszelkie historie z motywem, gdy to kobieta jest starsza, a tu była i to o lat kilka, ale potem postać Klary bardzo mnie denerwowała, tak po prostu.

Nie chcę zbyt wiele spojlerować, ale potem, gdy Daniel nad tym przeskoczy, i zacznie bardziej węszyć w sprawie Caraxa akcja dopiero się rozkręca, a na światło dzienne wychodzą kolejne niespodziewane informacje i głęboko skrywane tajemnice. Niektóre wbijają w fotel, inne natomiast były istną ucztą dla mojej dusz spragnionej niepoprawnych motywów.
Dorosłość nie jest niczym więcej niż tylko odkrywaniem, że wszystko, w co wierzyłeś, kiedy byłeś młody, to fałsz, a z kolei wszystko to, co w młodości odrzucałeś, teraz okazuje się prawdą.
Wszystkie wątki się doskonale ze sobą łączą, uzupełniają się, splatają tak bardzo, że gdyby któregoś z nich zabrakło, to książka byłaby niekompletna. Jak napisałam wyżej, ta książka to istny majstersztyk i naprawdę podziwiam autora za wyobraźnię, oraz za tak bogate władanie językiem. Warto było się męczyć na początku, aby poznać taką historię, naprawdę. Byłam dość zaskoczona, gdy skończyłam ją czytać, bo niektórych rzeczy totalnie się nie spodziewałam. Zszokował mnie choćby sam Julian Carax! W zasadzie, cóż mam do tej książki mieszane uczucia, a jednak oprócz tej toporności w czytaniu i postaci Klary nie ma wad. I co u z tym zrobić? Chyba tylko jedno.

Polecam z czystym sumieniem, bo warto, nawet jeżeli ktoś na początku zrazi się tak, jak i ja.

Czytać to bardziej żyć, to żyć intensywniej.

4 komentarze:

  1. Klasyka, którą powinien przeczytać każdy mol książkowy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam już w planach od dłuższego czasu. Musze te plany w końcu zrealizować.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, u mnie już od dawna była w planach, bo wiadomo; klasyka :). Powodzenia w realizacji^^

      Usuń