Do wszystkich chłopców, których kochałam autorstwa Jenny Han, to książka, którą chciałam przeczytać od dawna, tym bardziej, że wyświetlała mi się dosłownie wszędzie. Facebook, instagram, blogi - no natykałam się na nią non stop. Jak nie na książkę, to na film, który swoją drogą, także zamierzam niebawem obejrzeć, który obejrzałam dzisiaj i choć pominięto parę wątków, to jednak nie był wcale taki tragiczny. Jednak wróćmy do książki, bo to przecież o nią się tutaj rozchodzi. Pewnego razu pobrałam sobie pdfa z zamiarem pochłonięcia tej powieści, ale leżał sobie odłogiem przez jakiś czas, aż w końcu zawzięłam się dopiero w tym tygodniu i dokończyłam w wolnych chwilach. 

Fabuła powieści Jenny Han wygląda bardzo interesująco; mamy główną bohaterkę Larę Jean, która napisała pięć listów miłosnych do chłopców, do których coś czuła, jednak nigdy nie zamierzała ich wysyłać. Pewnego dnia wiadomości jednak trafiają do zainteresowanych i wszystko zaczyna się komplikować. Brzmi ciekawie, prawda? Prawda.
Niestety, choć pomysł miał potencjał, to jednak wykonanie go okazało się średnie. Do wszystkich chłopców, których kochałam czytało mi się bardzo dobrze i szybko, bo to taka lekka opowiastka dla nastolatków, a jednak jakoś specjalnie mnie nie porwała i momentami strasznie irytowała mnie fabuła, bo spodziewałam się trochę czegoś innego. Ale od początku.
Może właśnie dlatego mnie pocałowałeś - żeby zdobyć nade mną władzę. Żeby zmusić mnie to zainteresowania się Tobą. Podziałało.
Poznajemy trzy siostry; Margot, która wyjeżdża daleko na studia, Larę Jean naszą autorkę listów miłosnych i najmłodszą z nich; Kitty, która wywoływała mnóstwo śmiechu. Dziewczęta samotnie wychowuje ojciec, ponieważ ich matka zmarła parę lat wcześniej, a one same robią wszystko, aby mu to ułatwić. 
Kiedy Margot wyjeżdża na studia, to Lara Jean musi przejąć domowe obowiązki starszej siostry oraz zaopiekować się tą młodszą. To typowa nastolatka, z praktycznie typowymi dla młodości problemami; szkoła, miłostki i życie rodzinne. Wspomniałam wyżej o listach miłosnych, które znikły. W zasadzie dziewczyna mogłaby się z tego wytłumaczyć, że to nie ona, że to było dawno, że to nic nie znaczy i takie inne proste rzeczy, jednak nie wszystko takie jest. Jednym z chłopaków, który dostał list, jest mieszkający obok Josh - przyjaciel dzieciństwa, a także były chłopak jej siostry, Margot z którym sytuacja jest dość zawiła. Josh był w sumie całkiem fajnym bohaterem, ale irytowało mnie w nim to, że nie potrafił do końca się określić i się miotał, jak debil. Może to zbyt dosadne, ale taka jest prawda.
Nie chciałam dłużej się bać. Chciałam być odważna. Chciałam... zacząć żyć. Chciałam się zakochać i być kochaną.
Innym byłym obiektem westchnień Lary jest bodajże kolega z klasy(?) nawet już tego nie pamiętam, ale nadal miała z nim zajęcia. Peter Kavinsky niedawno rozstał się z dziewczyną, którą od lat była miłością jego życia i wpada na genialny plan; proponuję, aby on i Lara udawali parę; ona zagra na nosie Joshowi, a on Gen. Genialne? Nie miałam nic do tego wątku, dopóki się aż tak nie rozłożył, tak jak Rosja na mapie, tak on na całą książkę. I właściwie nie mam nic do Petera, nie był najgorszą postacią, aczkolwiek nie został też moim książkowym obiektem westchnień, to jednak tych chłopaków było pięciu, a mamy tylko tych dwóch. Jasne, było coś wspomniane o pozostałych, na przykład jeden z nich był gejem i czasem rozmawiał z bohaterką, więc raczej nie za wiele namieszał, ale pozostali zostali niemal pominięci. Aczkolwiek któryś chyba listu nie dostał.

Lubimy Czytać podpowiada mi, że to jest pierwszy tom, więc mam tylko nadzieję, że kolejne wątki się jeszcze rozwiną. Jeżeli w Polsce pojawi się część druga, to mimo wszystko chętnie po nią sięgnę, ponieważ książka mnie wciągnęła, pomimo lekkiego fabularnego rozczarowania i ciekawa jestem, czy Josh się ogarnie, co dalej wyniknie z relacji Lara-Peter, czy kolejne byłe obiekty westchnień będą miały większą rolę do odegrania i o co w tym wszystkim chodzi.

Dodam jeszcze, że bardzo podobała mi się postać Kitty; dziewczynka była bardzo rezolutna i nie raz, potrafiła wszystkich zagiąć jakimś tekstem! Podoał mi się jeszcze sam pomysł na wątek udawanego związku, który potem przeradza się w coś więcej. Do tej pory chyba spotkałam to jedynie w Igrzyskach Śmierci, więc na plus.
Nie odradzam tej powieści, nie była tragiczna, ale nie była też wybitna. Ot, taka lekka opowiastka na odmóżdżenie i zabicie czasu.
Najbardziej wiarygodne kłamstwa to te, które mają w sobie choć ziarnko prawdy.

2 komentarze:

  1. Lubię takie odmóżdżacze. Mam tę powieść w wydawaniu filmowych i jak tylko znajdę chwilkę, to przeczytam!

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli lubisz taki typ literatury, to myślę, że może Ci się spodobać^^

      Usuń