Pewnie już mówiłam to nie raz, ale jestem ogromną fanką Katarzyny Bereniki Miszczuk, a jej książki, to wręcz pochłaniam, choć niestety, jeszcze nie wszystkie przeczytałam. Mam za sobą Kwiat Paproci i serię o Wiktorii Biankowskiej, natomiast Obsesję, choć nie do końca wpasowującą się w moje gusta czytelnicze, chciałam przeczytać, odkąd tylko usłyszałam o premierze. Ostatnio wpadła mi w ręce ta powieść i już nie czekałam, a pochłonęłam ją za jednym zamachem, a potem od razu zabrałam się za część drugą, bo nie mogłam wytrzymać i odnalazłam pdfa w otchłaniach internetu.



Główną bohaterką cyklu W lekarskim fartuchu jest Joanna Skoczek — to młoda lekarka; psychiatra w Szpitalu Wschodnim. Kobieta po nieudanym małżeństwie, która wróciła na tak zwane stare śmiecie i próbuje od nowa podkładać swoje życie.
Akcja powieści dzieje się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie w piwnicy zostaje odnalezione ciało jednej z pacjentek. Wszystko wskazuję na to, że jeden z nieuchwytnych morderców znów zaczął działać. Zabijał zawsze kobiety, zawsze do siebie podobne, zawsze podobne do... Asi. Tymczasem, ona dostaje listy od tajemniczego wielbiciela, dawny kolega ze studiów zaczyna ją podrywać, nawiązuje bliższe znajomości z pewnymi policjantami, a gdzieś tam w tle przewija się także jej były mąż.
Muzyka to powieść, której litery zamieniono na nuty.
Powiem tak; kryminał to nie jest mój ulubiony gatunek, choć ostatnio ich parę czytuję. Przewijały się thrillery, ale kryminały bardzo rzadko, jednak jak już wspomniałam, to powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk, nie mogłam przejść obojętnie.
Na okładce mamy; romans, tajemnica, groza, ale powiedziałabym, że romans nie gra tutaj pierwszych skrzypiec, tak jak w poprzednich książkach tej autorki, które już mam za sobą, jednak dodam, że w następnej części już, tak. I choć lubię wątki romantyczne, to jednak mi się to podobało, że został zepchnięty na nieco dalszy plan. Przypadła mi także do gustu zagadka, której przyznaję, że nie rozwikłałam. Morderca okazał się tym, kogo w ogóle by się nie podejrzewało, a przyznaję, że typy miałam naprawdę różne.
Na pewno znajdziemy też tutaj ogromną dawkę humoru, tak charakterystyczną dla powieści tej pani, z czego jestem bardzo zadowolona, bo jednak lubię takie akcenty w książkach. Czyta się ją lekko i, mimo że to kryminał, to nie jest okropna; dla porównania dodam, że przy jednej z powieści Maxa Czornyja, to aż się krzywiłam, gdy pochłaniałam opisy kolejnych morderstw, ale tutaj tego nie uświadczymy.
- Znaleźli trupa - szepnął konspiracyjnie.
- Całkiem martwego. Usiłują go teraz zidentyfikować - dodała Ula.
- No trupy to zwykle są martwe.
Zdecydowanie polecam tę powieść fanom autorki i nie tylko! Podejrzewam, że Ci, co nagminnie pochłaniają kryminały, mogą czuć się nieco zawiedzeni, jednak pozostali; śmiało sięgajcie po jedną z najnowszych powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk!

1 komentarz:

  1. Podoba mi się okładka, a co dalej to może kiedyś się dowiem..

    OdpowiedzUsuń