O "Mojej Lady Jane" słyszałam bardzo dużo. Większość osób pisała, że jest to wspaniała i bardzo zabawna historia, która przez długie dni utrzymywała uśmiech na ich twarzy. Oczywiście, lubię opowieści, które sprawiają, że mam ochotę się śmiać, chociaż wolę wyciskacze łez.
Czy książka historyczna może być zabawna? Wątpiłam w to, aż do tej chwili. Powieści historyczne kojarzyły mi się wyłącznie z trudnymi czasami i często z ciężkim, niezrozumiałym językiem.
Dlatego nie byłam przekonana do "Mojej Lady Jane". Stwierdziłam, że książka nie może być równocześnie poważna, jak i zabawna. Coś jednak pokusiło mnie, żeby zamówić pozycję na platformie czytampierwszy.pl. Ciężko było mi się zabrać do czytania, bo wciąż byłam przekonana, że będzie to marna pozycja.
Pierwsze kilka zdań i nie mogłam się oderwać. Byłam całkowicie zaskoczona. No cóż, pozory często mylą.

Wszystko zaczyna się w Anglii w XVI wieku, gdy na tronie zasiada szesnastoletni król Edward VI Tudor. Młodzieniec w ostatnich dniach czuł się bardzo źle, aż w końcu przywołano do niego lekarza. Mężczyzna stwierdził, że władca choruje na krztusicę. Edward był załamany. Nie spodziewał się, że w tak młodym wieku umrze. Zarówno jego siostry, kuzynka Jane, jak i najbliżsi słudzy przeżywają chorobę króla. Młodzieniec musi zacząć planować przyszłość, nie swoją, a swojego kraju. Wiedząc, że jego najstarsza siostra Maria może być zagrożeniem, postanawia zmienić linię swojej sukcesji i koronę przepisuje swej kuzynce i powierniczce w jednym - Lady Jane Gray. Jednak zanim dziewczyna usiądzie na tronie, potrzebuje męża, a idealnym kandydatem jest koń. Znaczy Lord Gifford Dudley. Tak, koń.

Niektóre imiona zostały zmodyfikowane, aby chronić niewinnych (czy zupełnie niewinnych) albo tych, którzy mieli głupie imię, które nam się nie podobało.

Dlaczego napisałam, że Gifford (ale mówcie mu G!) jest koniem. Otóż historia, którą znacie, tak naprawdę jest inna. Bardzo bajkowa i fantastyczna. A może jesnak prawdziwa.
Lud Anglii dzielił się na dwie części - Nieskalnych oraz Eðianów. Pierwszą grupę stanowili ludzie, którzy po prostu byli sobą; byli zwykłymi, szarymi człowieczkami. Natomiast do drugiej grupy należeli ludzie posiadający wielki dar - mogli zmieniać się w zwierzęta. Bez wątpienia te dwie grupy odwiecznie walczyły ze sobą. Czyżby zazdrość?
A więc G jest koniem, jednak nie mówi on o posiadaniu Eðiańskiej natury jako o darze, a jako o klątwie. Mężczyzna od zachodu do wschodu słońca jest człowiekiem, a przez cały dzień koniem. Małżeństwo dwóch głównych bohaterów nie będzie wcale takie łatwe, jak się wydaje.

Jak się okazało, Grace była prawdziwa lisica. Jak rude to i wredne - pomyślał Edward. Cóż wiedział coś na ten temat.

Przybliżę Wam trochę historii. Mam nadzieję, że za bardzo nie zanudzę.
Edward VI Tudor był synem Henryka VIII Tudora i Joanny Seymour. Zgodnie z prawem, w razie gdyby obecny król nie posiadał potomka, korona przypada jego siostrze - Marii lub Elżbiecie. Król jednak za namowami zmienił linię sukcesji. Korona po jego śmierci należała się Jady Jane Grey. Nie doszło jednak do koronacji. Kobieta "panowała" 9 dni, po czym została ścięta, ponieważ siostra Edwarda, Maria zebrała armię i ruszyła na Londyn, by zabrać koronę rudowłosej.

Oczywiście, zanim zabrałam się za czytanie "Mojej Lady Jane", zerknęłam na prawdziwą historię i gdy zbliżałam się do momentu w którym, Jane i G mieli zostać zabici, zrobiło mi się ciężko i przez długi czas nie mogłam kontynuować czytania. Jednak, gdy do tego doszłam, byłam wielce zaskoczona.
SPOILER! Jane i G wcale nie umrą!

Czuł potrzebę chronienia jej, choć wiedział, że jak jego żona się zaweźmie, powali wszystkich trzech przeciwników tą swoją  patelnią.

Książkę czytałam głównie w szkole na przerwach i w autobusie. Za każdym razem, gdy przeczytałam parę stron przed lekcją, miałam na nich wyśmienity humor. Koleżanka wielokrotnie śmiała się ze mnie, ponieważ według niej zabawnie to wyglądało, gdy uśmiechałam się do książki. Szczerze przyznaję, że nie czytałam nigdy wcześniej tak zabawnej i kreatywnej książki, która niezależnie od sytuacji sprawi, że się uśmiechnę. Na pewno będę po nią sięgać, gdy będę miała zły humor, ponieważ tekst jest tak świetnie napisany, że czyta się go bardzo przyjemnie.













PS: Polecam książkę historykom, którzy nie mają poczucia humoru i przynudzają na lekcjach :D


Brak komentarzy: