Czarodziej Magnus autorstwa Mikołaja Blecherta, wydawnictwa Novea Res, to książka, która od razu przykuła moją uwagę na portalu CzytamPierwszy.pl, któremu od razu dziękuję za swój egzemplarz. Nie mogłam się doczekać, aż wreszcie dostanę w swoje ręce tę powieść, bo sądziłam, że może być naprawdę niezła. Okładka zaintrygowała, a opis sprawił, że naprawdę miałam ogromną ochotę sięgnąć po tą książkę, więc w gruncie rzeczy spełniły swoje zadanie.
Niestety treścią powieści się zawiodłam.
Jednak po kolei; poznajemy naszego głównego bohatera - tytułowego czarodzieja Magnusa. Wiecie, co? Ja tą książkę skończyłam w zeszły weekend, no może zahaczając jeszcze o poniedziałek, a nie pamiętam fabuły. To chyba niezbyt dobrze świadczy o tworze Mikołaja Blecherta, prawda? Magnus był arogancki i nieco ironiczny, często też prostolinijny i to mi się bardzo spodobało. Nawet chyba napisałam na instagramie, że na początku mi się podobało, bo rzeczywiście tak było. Pamiętam, że Magnus został wygnany, choć nawet nie wiem za co i wędrował sobie poprzez ten wymyślony świat. Gdzieś tam na początku miał zabić Nekromantę i w zasadzie do tego momentu w miarę pamiętam fabułę. Dotąd też mniej więcej podobała mi się postać Magnusa. Od początku też nasz czarodziej lubił zabawę i kobiety, co było stale podkreślane. Zazwyczaj mi to nie wadzi, bo czytam też sporo erotyków, więc, to było nawet na plus, ale no do cholery; ile można? Praktycznie wszystko kręciło się wokół tego, która pannę mógłby zaciągnąć do łózka, a i sceny erotyczne były także bez polotu. No zdecydowanie nie. Gdzie te walki z potworami, na które liczyłam? Powieść dla odważnych? Jasne, ale tylko dla tych, co mają odwagę się zanudzić na śmierć i powstrzymywać się od rzucania książką, a przecież wszyscy wiemy, że rzucanie nimi, to grzech, prawda?
Rozmyślając, nagle odkryłem, ile tak naprawdę zawdzięczam ludziom, którzy towarzyszyli mi przez większość mojego życia. Byli moim natchnieniem, zbroją i przede wszystkim mogłem mieć pewność, iż nie pozwolą mi upaść.
Książka była pisana stylem archaicznym, co mogłoby być całkiem fajnym zabiegiem, gdyby nie to pojawiające się co i raz kolokwializmy, czy w ogóle mowa potoczna z dzisiejszych czasów. Dobry zamysł, a gorsze wykonanie, niestety.
Co mi się podobało? Wiecie, co? Była jedna rzecz, której się nie spodziewałam. Magiczna sieć - czyli nasz taki facebook. Jeśli chodzi o czasy, to zdecydowanie mi to nie pasowało, ale jakby nie było, to raczej oryginalny pomysł, bo się z tym nie spotkałam. Po za tym, udało mi się odnaleźć kilka cytatów, a powieść momentami była nawet zabawna. I samo słownictwo, nie było jednak na tak niskim poziomie, uśmiechnęłam się nawet, gdy dostrzegłam słowo “ambiwalentny”, rzadko jest spotykane, a ma takie fajne brzmienie!
Kolejnym elementem, który mi przypadł do gustu była mapka na początku. Uwielbiam je! Ogólnie, to technicznie książka wydaje być się wydana całkiem nieźle, ale to jednak nie wystarcza, aby była dobra.
Olać wojnę, chodźmy się pieprzyć.
Czarodziej Magnus póki co mnie totalnie rozczarował i zajmuje zaszczytne miejsce w moim rankingu na najgorszą książkę przeczytaną w tym roku. Myślałam, że nie przeczytam nic gorszego, niż Uwięzieni na Andamanach, a jednak.
Powieści Miokołaja Blecherta zdecydowanie nie polecam, sama jestem nie wymagającym czytelnikiem i bardzo często jest tak, że nawet jak coś ma raczej słabe/średnie opinie, a czyta się to dobrze, to raczej przypada mi do gustu, ale to jednak mnie przerosło.
– Ślicznie wyglądasz – powiedział Konstanty, tymczasem Samanta rzuciła mu gniewne spojrzenie.
– Jeszcze masz czelność odzywać się do mnie? – syknęła.
– Pląsasz niczym nimfa, ale zerkasz jak rozwścieczony byk.
– Nie trzeba było mi deptać po kopytach.
– Ja tylko za głośno oddychałem.
– Czasem i to wystarczy.
Bardzo trafna recenzja. Ta książka jest po prostu okropna!
OdpowiedzUsuńA mi ta książka się odrobinę podobała! Jasne, później stała się trochę nudna, ale uważam, ze autor dysponuje całkiem niezłym słownictwem i miał naprawdę fajny zamysł na książkę. Wsponiałaś o tej sieci, choćby to genialny pomysł, czy walki z początku. Nie oceniłabym jej tak negatywnie.
OdpowiedzUsuńNie powiedziałam, że autor miał złe słownictwo :) Być może zamysł miał fajny, ale niestety wykonanie było fatalne i to jest moje zdanie :P
UsuńDziękuję za opinię :)