Nie lubię recenzować kolejnych tomów jakiejś serii, zresztą mówiłam Wam o tym, na story, gdzie gadałam o kolejnych tomach od Czornyja i wszystko wyjaśniałam. Zazwyczaj piszę tylko o tych pierwszych. Robię tak, ponieważ zawsze zlewają mi się wydarzenia i wszystko mi się gmatwa. Tak było także z cyklem Kwiat Paproci autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk, dlatego na blogu widnieje tylko recenzja Szeptuchy, choć i poprzednie tomy rzecz jasna mam za sobą i je ubóstwiam (no, może z Żercą mniej się polubiliśmy, ale jednak). Seria to dla mnie po prostu jedność i tyle.
W maju tego roku nakładem wydawnictwa W.A.B pojawił się tak jakby kolejny tom, choć konkretniej mówiąc to prequel do serii o Gosławie Brzózce, której bohaterką jest nie kto inny, jak przez wielu lubiana Jarogniewa. Z racji, że to jest odrębna historia, to spokojnie mogę Wam rzeknąć o niej kilka słów, bo nie traktuję tego, jako jedność z pozostałymi częściami.